Witaj na stronie Polsce Wierni.

Jesteś u Peruka

Ucieczka daje życie, czyli poradnik Bug-out

Czasami nie da się przeczekać kryzysu w bezpiecznym zaciszu domostwa. Wojna, pożar, natężenie „grasantów” w naszej okolicy to przykładowe przyczyny mogące zmusić nas do opuszczenia domu i przeniesienia się w inne miejsce. Powszechnie dostępne w sieci artykuły i poradniki skupiają się na materialnym przygotowaniu do ewakuacji, więc tutaj również dotkniemy tego tematu, jednak poprzedzimy go kilkoma kwestiami, bez uwzględnienia których moim zdaniem ewakuacja jest skazana na porażkę.

1. Dokąd?
Oczywiste jest, że w przypadku sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia naszym priorytetem będzie opuszczenie zagrożonego miejsca. Jednak co potem? Czy udamy się do przyjaciół lub rodziny? Rozsądna koncepcja, jednak w czasie wojny rzeczywistość może brutalnie nasz plan zweryfikować. Rodzina i przyjaciele również mogli się wyprowadzić, a ich dom może być obecnie w ruinie. A nawet jeśli są w domu, mogą nie mieć dostatecznej ilości zapasów, by utrzymać dodatkowe osoby. Okoliczności niesprzyjających może być wiele.

Podstawowym założeniem preppingu jest liczenie na siebie i własne przygotowanie, dlatego też częścią naszego planu ucieczki powinno być uprzednie przygotowanie sobie miejsca, do którego będziemy uciekać. Powinno być ono oddalone od potencjalnych zagrożeń (wymienionych w artykule „Mój dom moją twierdzą”), zaopatrzone i usytuowane na tyle blisko, byśmy mogli pokonać całość drogi lub jej znaczną część pieszo albo rowerem (jeśli się uda autem, to świetnie, ale nie należy tego zakładać).

Pamiętajmy, by planując trasę marszruty, wziąć pod uwagę możliwości nie tylko swoje, ale także każdego członka grupy ewakuującej się. Warto zacząć regularnie uprawiać piesze wędrówki, najlepiej z obciążeniem. Jest gigantyczna różnica pomiędzy trasą z plecakiem a bez. Warto znać swoje ograniczenia.

2. Kiedy?
Optymalnie byłoby witać kryzys już w kryjówce, omijając cały proces ewakuacji. W niektórych wypadkach jest to możliwe. Warto być na bieżąco z wiadomościami, by reagować wcześniej. Trzeba przyswajać informacje obiektywnie i nie próbować czarować rzeczywistości. Wszyscy pamiętamy początek konfliktu na Ukrainie, kiedy kilka godzin przed atakiem rozmaici „eksperci” z absolutną pewnością zapewniali, że żadnej wojny nie będzie. Myslę, iż wielu Czytelników było przekonanych, że to nieprawda i tego właśnie wewnętrznego głosu rozsądku należy słuchać. Pamiętajmy, że rząd będzie do ostatniej chwili próbował kontrolować sytuację, starając się za pośrednictwem mediów tonować nastroje i zapobiegać panice. Ocenę wyrabiajmy sobie w miarę możliwości w oparciu o surowe dane i własny osąd, a nie podawaną oficjalnie wykładnię.

Jeśli nie damy rady „wyczuć okna” i kryzys zastanie nas w domu, nie czekajmy. Czas jest kluczowy dla bezpieczeństwa i powodzenia ewakuacji. Większość społeczeństwa przez pierwszych kilka godzin będzie przetrawiać nową rzeczywistość, wypierać ją, potem planować, co robić dalej, by wreszcie zebrać się do ucieczki. Posiadanie gotowego planu i bycie przygotowanym do jego realizacji pozwala nam wykorzystać te kilka pierwszych godzin na działanie.

Pamiętajmy, że kiedy panika już się zacznie, ewakuacja będzie znacznie trudniejsza. Drogi staną, a na rogatkach miast może pojawić się wojsko, uniemożliwiając nam ewakuację. Jeśli znajdziesz się w takiej sytuacji, oceń ryzyko. Może warto przeczekać pierwszą falę i ewakuować się za dzień lub dwa. Najgorszy możliwy scenariusz to ucieczka w tłumie innych ludzi. Będziecie łatwym celem nie tylko dla wroga, ale również dla grup przestępców.

Pamiętaj jednak, że im dłużej zwlekasz, tym trudniejsze będzie przedostanie się przez „wąskie gardła”, takie jak na przykład drogi wylotowe z miast czy węzły komunikacyjne. Warto zaplanować alternatywną drogę, która będzie dłuższa, ale bezpieczniejsza.

3. Z czym?
Tu poruszymy ulubiony temat każdego przygotowanego, czyli szpej. Ważniejsze od tego, co zabierzemy, jest to, by wszystko było zawczasu gotowe. Jeśli przygotujemy bagaż wcześniej, nie tylko nie stracimy czasu, który mógłby przełożyć się na kilometry, ale zminimalizujemy też ryzyko, że w panice nie spakujemy czegoś, co okaże się niezbędne. Na co moim zdaniem koniecznie trzeba zwrócić uwagę?

Buty
Nigdy nie wybierajmy się w trasę w nowych butach. Zakładamy sprawdzone, rozchodzone i dopasowane do naszej nogi obuwie, żeby uniknąć otarć i odcisków. Wydaje się to trywialne, ale nie damy rady nieść całą drogę członka rodziny (naprawdę nie damy!), gdy w pewnym momencie dalszy marsz stanie się niemożliwy. Zdolność dalszego poruszania się jest w wypadku ewakuacji dosłownie kwestią życia i śmierci.

Skarpety
Każdy członek rodziny musi mieć zapas skarpet na zmianę co cztery – pięć godzin. Mokre stopy to zabójca piechurów i nie ma w tym grama przesady. Nie trzeba pakować dwudziestu par. Dwie czy trzy wystarczą, bo wilgotne skarpety możemy wysuszyć na przykład na plecaku i użyć ponownie. Ważne, by stopa nie była mokra. Jeśli mamy taką możliwość, wybierzmy skarpety wełniane. Różnica między nimi a syntetycznymi jest kolosalna, a jak wspomniano już wyżej, nasze stopy to w warunkach ucieczki nasze najważniejsze narzędzie. NIE ZAKŁADAMY DWÓCH PAR SKARPET! To powoduje efekt łożyska i przyspiesza powstawanie otarć. Dobrym pomysłem jest sypanie talku do skarpet i bielizny (tak, „tam” też można się paskudnie poocierać)

Odzież
Ubieramy się „na cebulkę”, a nie w jedną, grubą warstwę odzieży. Idealny zestaw to:
a. bielizna termoaktywna odprowadzająca wodę do warstwy następnej (unikajmy bielizny bawełnianej),
b. cienka koszulka „na wodę”,
c. ocieplacz (jeśli trzeba),
d. „antywiatr”,
e. warstwa wodoszczelna (tylko gdy pada, by się nie zapocić),
f. absolutnie koniecznie czapka.
Warstwy zdejmujemy i zakładamy w zależności od potrzeby. Pamiętajmy, by na postojach zakładać dodatkową warstwę odzieży. Ciepło własne jest jednym z zasobów, którym trzeba rozsądnie gospodarować, nie tracić go bez potrzeby.

W miarę możliwości unikajmy odziewania się w strój „militarny”, by nie zwracać na siebie uwagi osób postronnych i przede wszystkim wojska. Pamiętajmy, że w warunkach kryzysowych wojsko będzie identyfikować cele między innymi po wyglądzie, a tragiczne w skutkach pomyłki nie są nam potrzebne. Alternatywnie można trzymać poncho lub kurtkę w kamuflażu w plecaku i wyjmować w razie potrzeby.

Woda
Tu będzie ciężej (dosłownie), bo woda będzie prawdopodobnie stanowić sporą część masy, którą na siebie założymy. Każdy członek rodziny musi mieć przy sobie zapas wody minimum na jeden dzień. To trzy kilogramy na osobę. Sporo, ale nie da się tego uniknąć. Jeśli nie będziemy się prawidłowo nawadniać, skurcze wywołane odwodnieniem bardzo szybko uniemożliwią dalszą podróż.

Prawdopodobnie nie zabierzemy ze sobą zapasu na całą drogę, dlatego musimy zadbać o możliwość pozyskiwania wody w trasie. Tu pomocne będą filtry do wody, LifeStrawy, tabletki do oczyszczania, nadmanganian potasu czy mały zapas wybielacza. Warto też zadbać o jakiś środek do gotowania, bowiem jest to najprostszy sposób pozbycia się z wody zanieczyszczeń biologicznych.

Pozyskując wodę, starajmy się bazować na możliwie pewnych źródłach, a jeśli nie jest to możliwe, nie wahajmy się pobierać jej ze zbiorników naturalnych czy nawet kałuż (nie zaniedbując oczywiście filtrowania i dezynfekcji). Unikajmy jednak cieków, których nie znamy – mogą pochodzić z sieci przemysłowych i zawierać zanieczyszczenia chemiczne, które są trudne do zneutralizowania.

Żywność
Tu nie ma kompromisów. Musimy polegać na jak największej kaloryczności przy jak najmniejszej masie. Pakujemy głównie węglowodany, nie przejmując się specjalnie makro- i mikroskładnikami. To nie jest zapas odżywczy, tylko paliwo, by dojść do celu. Batony energetyczne i wojskowe racje żywnościowe powinny wystarczyć. Racje żywnościowe warto rozpakować i „przearanżować”, by nie zabierać pięciu kompletów plastikowych sztućców, prezerwatyw i innych szpargałów, które są w każdym pakiecie. Szkoda miejsca i kilogramów.

Schronienie
Śpiwory i koce termiczne dla każdego. Obowiązkowa karimata! Zimno idzie przede wszystkim z dołu (dotyczy też hamaków). Warto pomyśleć o schronieniu przed deszczem. Zamiast namiotu sugerowałbym jednak plandekę – zajmuje mniej miejsca i mniej waży.

Niegłupim pomysłem są też ogrzewacze chemiczne. Alternatywę dla nich stanowią podgrzewacze do żywności znajdujące się w wojskowych racjach żywnościowych. Po podgrzaniu posiłku pozostają one ciepłe jeszcze przez jakiś czas, warto więc nie zmarnować tej energii i zapakować taki podgrzewacz za koszulę po przygotowaniu posiłku. Pamiętajmy, że ciepło to energia, która – jeśli ją utracimy – musi zostać uzupełniona przez czynniki zewnętrzne lub pożywienie. Nie warto jej zatem marnować.

Apteczka
Przygotowując apteczkę bug-outową, skupiamy się raczej na urazach i działaniach prewencyjnych (środki przeciwbólowe, przeciwzapalne, przeciwbiegunkowe) niż leczeniu. Zapas leków powinien czekać w kryjówce. Elementami obowiązkowymi powinny być środki przeciwkrwotoczne (stazy, gaza kompresyjna, opatrunki osobiste, hemostatyk, opatrunki okluzyjne i wentylowane), środki opatrunkowe i odkażające.

Higiena
Aspekt często pomijany w tematach „survivalowych” – moim zdaniem bardzo niesłusznie. Infekcje i zatrucia pokarmowe mogą się wydawać trywialne dla człowieka żyjącego w bliskości cywilizacji i z dostępem do opieki medycznej, natomiast w warunkach polowych zwykła biegunka może stanowić nawet śmiertelne zagrożenie, w sposób bezpośredni albo pośrednio uniemożliwiając dalszą wędrówkę. Zadbajmy zatem, by w naszym bagażu znalazło się miejsce dla środka do dezynfekcji, nawilżanych chusteczek, papieru toaletowego i pasty do zębów. Żadna z tych rzeczy nie zajmie wiele miejsca, a ich brak może okazać się brzemienny w skutkach.

Komunikacja i nawigacja
Powinniśmy zabrać ze sobą przynajmniej jedno ręczne CB radio lub krótkofalówkę, lub odbiornik radiowy do nasłuchu i wzywania pomocy. Ponadto zapas powerbanków, baterii lub panel solarny do utrzymywania naszego urządzenia przy życiu. Przyda się również papierowa mapa i kompas, którymi umiemy się posługiwać, z zaznaczoną trasą marszruty. Mniej optymalnie trasa na PDA. Pamiętajmy, że trasę musimy mieć zgraną na urządzenie, by była ona dostępna offline, jeżeli zabraknie sygnału. Przyda się także lornetka bądź monokular do obserwacji otoczenia.

Narzędzia
Nie, nie będzie reklamy konkretnych gadżetów. Raczej zagadnienia. Zadbaj, by mieć ze sobą:
a. nóż – nie będę się rozpisywał, do ilu rzeczy może się przydać;
b. cięższe narzędzie do cięcia lub rąbania – maczeta, toporek, składana piła;
c. światło – latarka zwykła lub czołowa, najlepiej ładowana zarówno z USB, jak i akumulatorów, oraz druga latarka na korbkę;
d. niezbędnik do rozpalania ognia – zapałki sztormowe, krzesiwo (trzeba poćwiczyć posługiwanie się nim), rozpałka (palona bawełna, kora wierzby, smolne szczapki i tym podobne);
e. sprzęt do gotowania – kuchenka gazowa, palnik spirytusowy lub kuchenka na paliwo stałe (hobo stove);
f. zapas mocnej linki – ja preferuję paracord, albo/i gumy samochodowe bungee cord, bardzo przydatne do kompresowania plecaków i tworzenia prostych schronień;
g. srebrna taśma klejąca (power tape);
h. worki na śmieci – tak, to jeden z najbardziej uniwersalnych patentów do przenoszenia wody, chronienia się przed deszczem, robienia pływaków czy nawet pierwszej pomocy. Nie wychodź bez nich z domu!

4. Jak?
No dobrze. Złapaliśmy spakowany uprzednio plecak, wypadliśmy zgodnie z planem za drzwi i co dalej? Jeśli zareagowaliśmy odpowiednio wcześnie, to wykorzystujemy naszą przewagę i staramy się jak najszybciej dotrzeć do naszej kryjówki. Jeżeli drogi są przejezdne, korzystajmy z nich tak długo, jak się da, jednak nie traktując tego jako jedynej opcji. W przypadku gdy poruszamy się samochodem i natrafiamy na korek, oceniamy sytuację. Jeżeli wskazuje ona, iż nie ruszymy w ciągu godziny, to porzucamy pojazd i kontynuujemy wędrówkę pieszo.

Z głównych dróg korzystamy JEDYNIE w przypadku, gdy ruszyliśmy z wyprzedzeniem. Zyskujemy w ten sposób na czasie. Jeśli widzimy, że razem z nami podróżują inne grupy, odbijamy z głównych szlaków i podróżujemy dalej tak, aby w miarę możliwości unikać kontaktu.

Unikanie interakcji powinno być generalnie naszym priorytetem. Możemy sobie pozwolić na sporadyczne kontakty w celu wymiany informacji, uzupełnienia wody, udzielenia pomocy, ale dbajmy o to, żeby był to kontakt epizodyczny. Nie podłączajmy się pod inne grupy ani w żadnym wypadku nie zgadzajmy się na dołączenie kogoś do nas. Nie wiemy bowiem, z kim mamy do czynienia, a w sytuacji kryzysowej ludziom puszczają hamulce i najgorsze instynkty biorą górę.

W przypadku natknięcia się na miejscowości czy skupiska ludzkie, warto nie zbliżać się do nich bezrefleksyjnie, tylko poświęcić chwilę na obserwację z daleka. Być może coś wzbudzi nasze podejrzenia. Oczywiście lepiej takie miejsca w ogóle omijać, jeśli nie mamy wyraźnej potrzeby uzupełnienia zapasów czy zasięgnięcia informacji. Ogólna zasada jest taka, że im później rozpoczęliśmy ewakuację, tym większa powinna być nasza nieufność. Im bardziej inni ewakuanci będą odczuwać skutki braku zapasów, tym większą wykażą bezwzględność w zdobywaniu zasobów. W skrajnych przypadkach możemy się nawet natknąć na inscenizowane wypadki, które mają jedynie zwabić w zasadzkę ofiary, które potem zostaną ograbione z dobytku (pomijam czarniejsze scenariusze).

Jeżeli poruszamy się pieszo, marszrutę rozpoczynamy wraz z pierwszym światłem dnia, a kończymy popołudniem. Ważne jest, by planowanie miejsca na obóz zacząć wkrótce po godzinie 12.00, ponieważ nie chcemy być skazani na okoliczności, lecz sami wybierać miejsce na regenerację. Jeśli to możliwe, obozujemy z dala od szlaków komunikacyjnych, w miejscach osłoniętych i odludnych. Generalna zasada jest taka, że im mniej komuś się będzie chciało pchać tam, gdzie my odpoczywamy, tym mniejsze prawdopodobieństwo na nocne odwiedziny. Unikajmy rozpalania ognia, a jeśli już, to ukrywajmy go, okopując palenisko i rozpalając ogień po zmroku (tak, światło w nocy jest widoczne ze sporej odległości, ale dym w dzień widać jeszcze lepiej). Dobrym pomysłem jest wykopanie tak zwanej dziury Dakotów, która nie tylko osłania płomień, ale zapewnia stały dopływ powietrza do paleniska, poprawiając spalanie i znacznie zmniejszając „dymność”.

W czasie odpoczynku wystawiamy warty, dostosowując ich długość do wydolności poszczególnych członków grupy. Angażujmy wszystkich, ponieważ jeśli kogoś obciążymy za bardzo, to potem trzeba będzie za niego nadrabiać i cały system się nam posypie. Jeśli liczebność naszej grupy na to pozwala, wystawiajmy warty podwójne, by zminimalizować ryzyko przyśnięcia wartownika.

5. Bezpieczeństwo
Jak wspomniano już niejednokrotnie, najlepszym sposobem na bezpieczną podróż jest unikanie kłopotów. W czasie marszruty głównym zagrożeniem dla naszej grupy będą niestety inni ludzie, dlatego też kontakty ograniczamy do minimum. Jeżeli musimy wejść w jakąś interakcję, to sprawnie załatwiamy, co mamy załatwić, i oddalamy się jak najszybciej, jasno komunikując, że nie chcemy towarzystwa. Nie zakładajmy obozów wkrótce po kontakcie z innymi. Jeśli trzeba, odejdźmy dalej i upewnijmy się, że nikt nie szedł naszym śladem.

Jeżeli posiadamy broń, nie obnośmy się z nią, by nie prowokować do próby jej odebrania (tak, broń to będzie bardzo łakomy kąsek). Trzymajmy ją pod ręką i bez wahania prezentujmy w sytuacjach niebezpiecznych. Niezwykle ważne jest wyrobienie w sobie nastawienia do użycia broni w razie potrzeby. To trudne ćwiczenie dla kogoś, kto na co dzień nie spotyka się z przemocą i nie musi bronić życia i zdrowia swojego i bliskich, ale musimy je przerobić, bo nie ma nic gorszego niż straszenie bronią w sytuacji, gdy z tyłu głowy mamy blokadę. Wbijmy sobie do głowy, że agresor będzie najprawdopodobniej zdesperowany i nie zawaha się zrobić nam krzywdy. Pamiętajmy, czego i kogo bronimy.

Poruszone w artykule zagadnienia to jedynie czubek góry lodowej. Gdyby zacząć je rozbijać na poszczególne tematy i opisywać każdy szczegółowo, to zebrałby się nam materiał na książkę – albo i kilka. Celem artykułu nie jest spełnienie roli kompleksowego poradnika, który zapewni każdemu ewakuującemu się bezpieczeństwo, a jedynie zwrócenie uwagi na mnogość zagadnień, jakie trzeba wziąć pod uwagę, planując ewakuację.
Ostatecznie zresztą plan każdego z nas będzie trochę inny i (mam nadzieję) dostosowany do indywidualnych potrzeb i możliwości planującego. Dla autora najważniejsze jest uświadomienie Czytelnikom, że planowanie trzeba zacząć już dziś, a nie w momencie gdy okoliczności zmuszą nas do opuszczenia domu – bo zamiast planowej ewakuacji będziemy wówczas skazani na paniczną ucieczkę.

Peruk