Aborcja wzbudza ogromne emocje. Jest to temat bardzo poważny. I nie chodzi tu o dobro kobiet, a o ogromne pieniądze ludzi, którzy stworzyli przemysł aborcyjny.
Nikt nie wspomina, że milczenie na temat odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji za własne czyny wykrzywia istotę dojrzałego życia. Kiedy kobieta czy dziewczyna zajdzie w ciążę, ważne jest, jakie ma wsparcie w swoim środowisku. Oczywiście nie piszę o kobietach, które mają wspierającego męża lub partnera. Tu raczej nie powstanie temat aborcji. Problemem jest, że dziewczyna zachodząca w ciążę często zostaje z tym sama albo sądzi, że jest z tym sama.
Moim zdaniem zbyt mało mówi się o tym, że dziecko to nie dramat czy kłopot. Za mało słychać, że tak naprawdę kiedy pojawia się maleńki człowiek na świecie, odczuwa się radość, dumę i szczęście… Fakt, że ta kruszyna wymaga, by wziąć za nią odpowiedzialność, nie mieści się jakoś w lewackim przedstawianiu sprawy.
Żyjemy w czasach, w których nie trud i troska o innego człowieka są najważniejsze, lecz własna wygoda… Dla mnie wieje tu chłodem i pustką.
To nie jest w porządku. Ma się narodzić dziecko, więc trzeba wziąć za nie odpowiedzialność. To dziecko zostało powołane do życia w jakimś konkretnym celu. Być może to przyszły van Gogh, może mistrz siatkarski albo po prostu dobry człowiek.
Aborcja na żądanie to zwalnianie z odpowiedzialności mężczyzn i nabijanie kabzy biznesowi aborcyjnemu. Tam nie ma miejsca dla kobiety, jej życia i zdrowia. Ona jest na ostatnim miejscu. Nic nie zmieni mojego zdania.
Co się stało z ludźmi? Co stało się z nami?
Cioteczka Dżili