Witaj na stronie Polsce Wierni.

Jesteś u Adamasa

Dola pogranicza

Na początku września w kaszubskich Chojnicach odbyła się wstrząsająca uroczystość. Kilkadziesiąt lat po wojnie pochowano z honorami i godnością ponad siedemset ofiar mordów dokonanych przez Niemców na lokalnej ludności. Znaczy się na obywatelach polskich zamieszkujących Pomorze.

Takich zbrodni ci jakże europejscy okupanci popełniali setki, nie tylko na Kaszubach, ale i w całej Polsce. Była to zaplanowana akcja, mająca pozbawić naród polski elity. Mieliśmy zostać niewolnikami Niemców, umiejącymi złożyć podpis i liczyć maksymalnie do pięciuset. Czytanie nie było konieczne.

Na Kaszubach doszedł jeszcze jeden czynnik: oto bowiem dumni potomkowie plemion pomorskich w Dwudziestoleciu poczęli działać na rzecz Polski, a nie Niemiec, pod których władzą byli przecież od rozbiorów. A i wcześniej, już w średniowieczu niemieckie wpływy były na Pomorzu Gdańskim znaczne. Niekoniecznie musiała to być brandenburska czy krzyżacka okupacja – polski Gdańsk zasiedlali niemieckojęzyczni kupcy. Tego oporu rasa panów znieść nie mogła.

Swoją drogą to, że przetrwał kaszubski język i elementy kultury (choćby owa słynna gama śpiewana), miejscowi zawdzięczają paradoksalnie Niemcom - analogicznie jak Serbowie Łużyccy - znaleźli się bowiem nie w bratnim środowisku polskojęzycznym, a w obcym i wrogim germańskim. Nie rozpłynęli się więc w słowiańskiej masie, lecz mogli przetrwać, a także aż do dnia dzisiejszego oddziaływać na miejscowych osadników – na przykład w tamtejszych gwarach niemieckich określenie „szybciej, szybciej” brzmiało „dali, dali”.

Na stworzenie na Pomorzu narodu i państwa z prawdziwego zdarzenia tamtejszym plemionom brakło sił, ale przecież odcisnęły one swoje piętno na historii Europy i Polski. W czasach podbojów Wikingów sławę zdobył normańsko-pomorski gród Jomsborg, utożsamiany z Wolinem. Koniec średinowiecza to Eryk Pomorski, władca skandynawskiej Unii Kalmarskiej, z zachodniopomorskiej dynastii Gryfitów. Przypomnę tylko, że Gryfici byli Kaszubami – na Pomorzu Zachodnim pojawia się ta nazwa po raz pierwszy – i rządzili dużo dłużej od efemerycznej dynastii Sobiesławiców z Pomorza Wschodniego. Niestety weltpolitik Gryfitów, potężna germanizacja i reformacja sprawiły, że Pomorzanie z Zachodu rozpłynęli się w ludności Cesarstwa Niemieckiego. Przetrwali tylko na wschodzie jako Słowińcy i Kaszubi.

Słowińców też już dzisiaj praktycznie nie ma. Po 1945 roku sowieccy okupanci zmusili ich do opuszczenia granic tak zwanej Polski Ludowej. Nędzne resztki można spotkać chyba li tylko w skansenie w Klukach i nazwie Słowińskiego Parku Narodowego. Kaszubi byli liczniejsi i bardziej związani z Polską, dlatego władzy ludowej nie udało się ich pozbyć. Po jej upadku zaś rozpoczął się renesans kaszubskiej kultury.

Za przywiązanie do Polski Kaszubi zapłacili – podobnie jak Ślązacy czy Mazurzy – naprawdę wysoką cenę. Taka jest dola etnosów pogranicza. Przypomnieniem tego była przywołana na początku uroczystość w Chojnicach. Zbrodnie te – jak większość niemieckich czy sowieckich zbrodni na Polakach – nadal nie są rozliczone. Osoby bezpośrednio odpowiedzialne bardzo często dożyły swoich dni w szczęśliwości i spokoju, więc trudno już je ukarać. Państwo niemieckie zaś plując znowu na swoje ofiary, z radością obwieszcza, że nic nie da, bo nic się nie należy. Wtóruje mu obecny polski rząd na czele z premierem - kaszubskiego przecież pochodzenia - który oświadcza, że słusznego skądinąd zadośćuczynienia domagać się nie będzie. A przecież bez tego o pojednaniu mowy być nie może.

I tylko krew woła…

Adamas