Witaj na stronie Polsce Wierni.

Jesteś u Adamasa

Pies ma zdychać

Zapewne każdego, kto ma jakiekolwiek pojęcie o historii (a ze względu na degrengoladę – bądź celowe niszczenie – systemu oświatowego w Polsce takich osób będzie coraz mniej) dziwić, a nawet śmieszyć mogą tak zwane procesy sądowe zwierząt. Praktyka ta spotykana była od późnego średniowiecza po czasy nowożytne – mniej więcej od XV do XVIII wieku, choć podwaliny tych działań znaleźć można już na początku drugiego tysiąclecia po Chrystusie – głównie w Zachodniej Europie, zwłaszcza we Francji, choć i na ziemiach polskich mamy kilka bodajże wzmianek o karach, także śmierci, dla zwierząt. Z końca oczywiście wspomnianego przedziału czasowego.

O co tu chodziło? Badacze nie są zgodni. Skoro zjawisko występowało – udokumontowanych jest ponad 200 procesów sądowych świeckich i kościelnych ze zwierzętami w roli oskarżonych – po coś musiało. Polegało natomiast na uczłowieczaniu zwierzęcia. Dajmy na to, koń kopnął gospodarza i go zabił – mógł więc zostać osądzony za morderstwo i powieszony (trudna robota dla kata, pewnie skończyłoby się na ścięciu). Psy zagryzły dziecko? To ewidentnie kara śmierci. Świnia potrąciła kaganek, powodując pożar wsi? No chyba na banicji się nie skończyło. W średniowiecznym „Zwierciadle Saskim” mamy ilustracje krwawej kaźni na zwierzętach, które widząc gwałt na właścicielce, nie stanęły w jej obronie. Oj, nie miały bydlęta lekkiego życia.

Przykład procesów zwierząt często jest podawany przez nowocześniaków jako dowód na prymitywizm dawnych, tradycyjnych społeczeństw, ich biedę intelektualną i ciemnogrodzkie, połączone z religią, zabobony. Przez tych samych, dodajmy, nowocześniaków, którzy na każdym kroku uczłowieczają pieski i kotki, nazywając je swoimi zwierzęcymi dziećmi i nieraz tak je traktując.

I to oni, szydzący z tradycji i religii, tacy niby światli, zareagowali oburzeniem na stwierdzenie jednego z autorytetów w dziedzinie jednego z najtrudniejszych języków świata, któy stwierdził: człowiek – umiera, zwierzę – zdycha.

Jazgot był niesamowity. Na lewej stronie odwoływano się częściej do emocji i własnego widzi mi się niż do faktów. To oczywiście naturalne, że człowiek jako istota dysponująca rozwiniętymi wyższymi emocjami i zdolnościami kognitywnymi (które u zwierząt nie występują w takim stopniu, o czym wie każdy, kto ma jakieś pojęcie o biologii – takich ludzi będzie jednak coraz mniej, patrz pierwszy akapit) jest w stanoe odczuwać pewne, nazwijmy to, stany emocjonalne w stosunku do innych istot żywych. Każdego mającego wrażliwość wzruszą skruszałe od ostatnich wiosennych przymrozków martwe oszronione młode liście czy kwiaty (nie każdy na szczęście o przymrozkach, tym razem pierwszych jesiennych, może pisać tak pięknie jak Stanisław Korab-Brzozowski; jego wrażliwość doprowadziła go do samobójstwa).

Dbających o naszą planetę i jej globalny ekosystem zasmucić musi wieść, że w wyniku mody na depilację intymną starszy niż ludzkość gatunek, jakim jest wesz łonowa, zwana mendą, coraz bardziej zbliża się ku krawędzi ekstynkcji. To naturalne, że odczuwa się stratę zwierzęcia, do którego jest się jakoś przywiązanym – o tym wszak jest choćby „Nasza szkapa” (kiedyś znana lektura, dziś – patrz akapit początkowy). Ale jest to strata zwierzęcia.

Humanizując bowiem zwierzę, równocześnie zbudlęcamy człowieka. To logika, element matematyki, kiedyś uczona w szkołach (już niedługo zaś – patrz początek tekstu). Jeśli a=b, to b=a, proste. Nie będę tu wymieniał, do czego prowadzić może traktowanie ludzi jak zwierząt – czy to wołów roboczych, czy zagrażających pasożytów – bo jeszcze ktoś mi zarzuci, że używam argumenum ad Hitlerum, co jak wiadomo kończy dyskusję walkowerem. Dodam tylko, że w prawie rzymskim niewolnik traktowany był jako rzecz obdarzona mową, więc jeszcze niżej niż zwierzę.

Dlatego – tak myślę – ważna jest semantyka i utrzymanie znaczeniowej róznicy między człowiekiem a – jak to mówił św. Franciszek z Asyżu – Braćmi Mniejszymi. Człowiek umiera, zwierzę zdycha. Nieważne, czy bardziej będziemy płakać po stracie Burka,niż gdy umrze nam matka – to innej klasy wydarzenia, nasze emocje nie są tu ważne. My czynimy sobie Ziemię poddaną, pies zdycha.

Profesor Bralczyk locutus, causa finita.


Adamas