Stary lis i chłopiec
Był sobie w lesie zagubionych światów pewien stary lis, który zjadł wszystkie zęby na ludzkim cierpieniu. Wszystko, co ludzkie, miał zintegrowane w sobie i nic mu nie było obce w tu i teraz. Nikt nie wiedział, jak stary był. Czy może nawet i odwieczny? Z każdym napotkanym rozmawiał spojrzeniem. Patrzył tym, czym napotkany potrzebował widzieć. Lis był cieniem i światłością w każdym, marzeniem i przekleństwem duszy. Lis pętał, by pokazać; uwalniał gotowych na nową drogę.
Na brzegu lasu mieszkał chłopiec w domu samotności, tonący w szponach myśli o byciu ujrzanym w swojej chłopięcej naturze. Poczuł, że jest pytaniem w cierpieniu i odpowiedzią w podróży. Śpiewy lasu wzywały go ku ścieżce wędrowców przeznaczenia. Zrobił pierwszy krok, zamknąwszy za sobą drzwi w głodzie i nadziei na pokarm i napój sycący dośmiertnie.
Godziny wędrówki w nasłuchiwaniu każdego szeptu drgań otoczenia karmiły go jednak mrokiem, aż mrokiem otoczenie się stało. Chłopiec utonął w sobie i drzewach, aż stał się nierozróżnialnością. Poczuł prawdziwą pustkę, z której nie mógł się uwolnić.
Wtem zaświeciły się oczy, oczy hipnotyczne jak ten punkt odwiecznych prawd w kołowrotkach skojarzeń. Lisie spojrzenie przemówiło:
– Chłopcze… Wszelkie twe koszmary się zintegrowały w tym, w co teraz patrzysz. Teraz już możesz wydobyć się z paraliżu czaru spojrzenia otoczony dezintegracją. Postanowiłeś być w drodze upadku, by stanąć ponad nią. Teraz spójrz w stałość gwiazd – to oczy idei, przeszłych i przyszłych wędrowców i od teraz jesteś nimi i one są tobą. Nic się nie zmieni i zmieni się wszystko, bo ciebie wędrówka zmieniła. Szukając tego jednego spojrzenia, znalazłeś absolut spojrzeń. Teraz ujrzyj jedność siebie. Jesteś ponad to, co czynisz, bo jesteś. Patrzysz własnym wzrokiem jedności wszystkich oczu. Patrzysz moimi oczami w siebie. Droga w lęku przed burzą patrzy oczami burzy wśród spojrzeń gwiazd. Odnalazłem cię w zagubieniu, patrząc tam, gdzie gubiłem swój wzrok. Ty odnajdź siebie w moim odnalezieniu. Od teraz wszystko wokół może nabrać nowej formy.
Oczy starego lisa zgasły…
Chłopiec znalazł się w lesie wyrosłym z chmur i spadając z rosnącą prędkością, rozłożył ręce, uśmiechając się się, gdyż wiedział już, że umysł jest więzieniem rozgadanych więźniów w milczeniu z zawsze otwartymi drzwiami, gdzie większość patrzy na kraty w oknie, śniąc o tym, co jest na zewnątrz. Wyjść przez te drzwi oznacza żyć życiem mimo wszystko.
Krzysztof Szumski