Demokracja projekcyjna
Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
Którzy kolejno wchodzą i znikają.
Każdy tam aktor niejdną gra rolę.
William Szekspir, „Jak wam się podoba”, akt II, scena VII (Jakub)
Czy byliście w kinie? Czy byliście kinem? Czy byliście filmem?
Czy jesteście w kinie? Czy jesteście kinem? Czy jesteście filmem?
Nie ma ciała, nie ma doznań, nie ma was, jest tylko idea uśmiechu z sercem na dłoni. Sercem wyrwanym biednej ofierze złożonej wielkiemu przywódcy, by wam je dać jako karmę przedstawienia emocji.
Wy, tak bardzo zakochani we własnym rozumie, że aż nieświadomi, jak bardzo pragniecie wrażeń. Oto wasz najczulszy punkt. Chcecie krwi, by radować się czerwienią; gwałtu, by czuć pożądanie do wyobrażonego boga namiętności; tortury, by zrozumieć, co robił ten, który was torturował.
Tak bardzo nienawidzicie siebie i jednocześnie siebie kochacie, że wkład innych sobie przypisujecie, a występki przeszłe, teraźniejsze i przyszłe sprzedacie dowolnemu aktorowi, grającemu czarny charakter przedstawienia. Bydlę w was przedstawia się za anioła, a anioł w was jest kopią cudowności za innych.
Wy, którzy chcecie zaistnieć waszym nieistnieniem jak bajka o rozkosznych chochlikach polujących na złe czarownice. Wszystko, co od czarownic pochodzi, jest złem materialnym i duchowym, tylko taniec chochlików oczyszcza każdą duszę. Nic materialnego ni duchowego nie ma znaczenia, jeśli rytuały oczyszczenia nie są wypełniane. Któż diabła nie zabije, by nazwać się zbawicielem i tworzyć z czynów chwały filmową własną biblię?
Serce, które nigdy nie pęka, uśmiech, który nigdy nie gaśnie i w imię symboli jeden strzeli w mą głowę, a drugi w euforii przyklaśnie.
„Współczesne państwo północnokoreańskie, które samo jest produkcją i widowiskiem, zawdzięcza tyleż gustom Choe Ik Gyu, co talentom Kim Dzong Ila.”
Paul Fischer, Kim Dzong-Il. Przemysł propagandy
„Publiczność północnokoreańska, która nie zdawała sobie z tego sprawy, chłonęła wszystko. Chodzenie na filmy było obowiązkowe. Jeśli w jakimś mieście nie było kina, przed nową premierą przekształcano w nie lokalny zakład pracy lub siedzibę partii, a każdy dorosły i każde dziecko mieli za zadanie pójść na seans, jak również uczestniczyć później w »sesji krytyki«, by w ten sposób właściwie przyswoić sobie kluczowe przesłanie filmu.”
Paul Fischer, Kim Dzong-Il. Przemysł propagandy
Tak się lękacie inności wobec tego, co wasze i z was pochodzące, że działanie wszelkie staje się mechanizmem obronnym w postaci projekcji. I taka oto jest wasza demokracja – aby tylko was zabezpieczyć i robić z was bogów. System jako funkcjonalna zbiorowa paranoja. Uśmiech i puste wewnątrz serce wśród gruzów i zapadania się dusz.
„Kraj jawił im się niczym plan dystopijnego hollywoodzkiego filmu science fiction; pozbawiony kolorów, z identycznymi, brzydkimi, monochromatycznymi domostwami z cementu i wapienia. Drogi były opustoszałe, budynki walące sie i zaniedbane. Dobrze miał się tylko kult jednostki, boskie oblicze Kim Ir Sena, malowane złotem, żółcią i czerwienią, uśmiechało się z tablic, steli, posągów i mozaik na tle ponurej zieleni, brązu i szarzyzny ojczystej ziemi.”
Paul Fischer, Kim Dzong-Il. Przemysł propagandy
Czymże jest być w czystym uśmiechu?
Samodzielność liberalnej prawdy, tak jak my ją rozumiemy, to odrzucenie innych poglądów, które nie uwzględniają świętości naszej prawdy, wyobrażeń tradycji, przeszłości, aspiracji i dążeń.
Niezależność od zasad, tak jak my ją rozumiemy to używanie tego, co pokrywa się z naszymi celami, a niszczenie tego, co nam to uniemożliwia. Oto nasza suwerenność.
Rozporządzanie majątkiem, by nam sprzyjać i sprzyjać sprzyjającym nam. Samodzielność obrony idei jako zdolność budowy narracji i prawa, które dają nam maksymalny manewr taktyczny. Każdy, kto podważa te prawdy objawione, jest wrogiem uśmiechu i przez niego pęka serce.
Demokracja martwych elit pragnie zawsze wysysać życie z przestrzeni, by elity mogły istnieć w niezmienionej formie pośród swych deficytów i rządz. I stąd nieubłaganie wolność bogów staje się niewolą mas. Jeśli masy nie porzucą takich bogów, to tchórzliwi bogowie porzucą masy wsród katastrof narosłych z ich „ja” pełnego fałszów.
Co jakim jest, widzisz nie po słowie, a po czynie.
Krzysztof Szumski