Witaj na stronie Polsce Wierni.

Jesteś u Krzysztofa A. Szumskego/Demonicona

Rewolucja fałszywych uśmiechów

Kiedyś były emocje i człowiek ich słuchał, lecz postanowił się zbuntować i został czystym rozumem. Czysty rozum kryje emocje pod interpretacjami z nikłym odwzorowaniem prawdy. Zaczynamy czuć opowiadane fakty i stajemy się narzędziami w szponach rewolucji. Rewolucja gra emocjo-myśleniem, językiem poplątanym oczu diabła. Jeśli myślisz, że jesteś intelektem i nie musisz zwracać uwagi na emocje, zawsze będziesz trybikiem w machinie narracji jako ślepy moralnie, uczuciowo, a z czasem zamknięty na emocjo-hałas. Tak wygląda trauma oświecenia po utracie emocjonalności.

Liberalizm jako kat w białych rękawiczkach rośnie na podlewanym syndromie sztokholmskim przekazywanym opowieścią „o uwalnianiu od niewoli”, definiowanym wedle rozumienia danej dekady. Zniewolenie opowieścią nazywasz wolnością, a gdy nie zgadza się z otoczeniem, to czujesz pustkę, bo tylko ona Cię wodzi za nos, wmawiając Ci boską moc.

Normą w tym świecie intelektów są pętlowe uczucia, takie jak lęk przed lękiem, smutek z powodu smutku, radość radością, wstyd z powodu wstydu, gniew na swój gniew i wiele innych mniej lub bardziej złożonych kombinacji – jako efekt intelektualizacji i idealizacji do świętego wzorca rozumowego. To nie może być świat ludzi zdrowych…

Liberalna opowieść ma dwoje traumatycznych dzieci: narcyza i zależnego, będących w uzupełnieniu siebie jeden drugim. Pierwszy żyje głosem wybitnego dziecka, drugi głosem karcącego dorosłego. Obaj są szaleni, obu świat dźwiga w pocie czoła, obaj mają pretensje do wielkich względów i hołdów rzekomo im należnych. Dwaj bogowie: dominacji i udręki.

I jakże się wyzwolić ze szponów tej zarazy? Drogą jedyną jest detraumatyzacja poprzez retraumatyzację, która zniszczy JA po to, by była przestrzeń do budowania siebie od nowa. Ci z niezniszczalnym JA zostaną w liberalnym obozie pracy nad sobą pod nieosiągalny ideał. Strukturę liberalną utrzymuje nie prawda, wartości czy zasady, a jedynie idea niezniszczalnego JA.

Jedyną wolnością ludzką jest czucie siebie zniszczalnym i już nie trzeba być oświeconym, bo jest się wtedy w pełni wgłębionym w siebie. Wrzask własnych prawd przegrywa z kontemplacją wśród wszelakości. Nie musisz biec do celu, bo sam nim jesteś. I od tego momentu stajemy się ważni słowem, ważni myślą oraz ważni relacją. Dla nikogo nie musisz się uśmiechać, cieszysz się w sobie dla siebie. Czy to nie aż nadto, by odrzucić pogoń za fałszywymi szczęśliwymi szeptami do ucha?

Krzysztof Szumski