Witaj na stronie Polsce Wierni.

Jesteś u Very z Lasu

Będzie krótko i apolitycznie. Dziś rzucam w przestrzeń pytanie zawsze aktualne, a po wakacjach być może jeszcze bardziej… Pytam dziś o to, czy istnieje, czy kiedykolwiek istniało zjawisko tak zwanej „kobiecej solidarności”.

Uprzedzając wątpliwości, wyjaśnię, że nie chodzi mi o feministyczne bzdury oszalałych aktywistek w rodzaju „nie będziesz szła sama” ani o gesty wzajemnej pomocy i wsparcia w trudnych życiowych sytuacjach. Nie pytam też o teorię, czyli normy moralne przykazane tej bądź innej wspólnocie, środowisku.

Pytam o konkret. O naszą wzajemną solidarność w sprawach… hmm… powiedzmy „damsko-męskich”. Pytam o indywidualną świadomość każdej z nas. O tę formę przyzwoitości, wewnętrzny imperatyw, flash refleksji „przed”, który w dwuznacznej sytuacji nakazuje nam zignorować własny instynkt, atawizm, potrzebę, kaprys, mówiąc nam lub temu komuś: „Nie, stop! Zatrzymaj się, nie idę w to!”. Nie idę w to, bo… Bo tamta kobieta, bo dzieci, rodzina, nasza przyjaźń, zaufanie…

Automatycznie przychodzi na myśl kolejne pytanie: czy wszyscy teoretycznie dostępni nam mężczyźni 
̶  czyjś mąż, narzeczony, czyjaś długoletnia sympatia, osoba poświęcona Bogu, powinni być dla nas obiektem pożądania, czy może jednak tabu?

Odpowiadając sobie samej na postawione pytania, biorąc pod uwagę obserwacje cudze i własne, śmiem twierdzić, że w praktyce zbiorowej zjawisko kobiecej solidarności w kontekście jak wyżej nie istniało nigdy. Zdarzając się jednak (niestety coraz bardziej sporadycznie), zawsze pozostawało sprawą indywidualnej wrażliwości oraz świadomości dobra i zła. W drugiej zaś kwestii, gdy chodzi o męża lub osobę duchowną, nie ma nad czym dyskutować… I to by było na tyle…

To chyba wszystko w drażliwym temacie. Pytania padły, kij w mrowisko wbity, a rzecz warta przemyśleń. Wszystkim skonfundowanym, którzy drapiąc się po głowie, pytają o związek powyższych treści z Polską jako taką, odpowiem co następuje. Związek z Polską w rzeczy samej niewielki, natomiast z jakością wzajemnych relacji, a tym samym z jakością naszego życia, ogromny. Wręcz nie do przecenienia.

Vera Leśna