Teraźniejszość i historia
Czy pamiętają Państwo historię oczyszczalni ścieków „Czajka” w Warszawie? Nie ma potrzeby jej opisywania, albowiem internet roi się od tekstów na ten temat, wystarczy poszukać. Czy znane są odpowiedzi na pytania, kto odpowiada za awarie i czy sprawdzono prawidłowość wydatkowanych miliardów złotych? Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport dotyczący projektowania, budowy i eksploatacji kolektora podziemnego, którym przepływały ścieki z lewobrzeżnej Warszawy do Oczyszczalni Ścieków Komunalnych „Czajka”. Na stronie TVP 3 Warszawa 11 czerwca 2022 roku opisano raport w artykule „Druzgocący raport NIK o »Czajce«. Kto zawinił w sprawie awarii ?”. Można sobie poczytać.
Nie bez przyczyny poruszam temat, który swego czasu rozpalał negatywne emocje i budził podejrzenia o nieprawidłowości w przetargach. Przypominam historię „Czajki”, gdyż ostatnio coraz częściej ujawniane są warszawskie inwestycje, które pochłonęły olbrzymie środki finansowe – jak chociażby słynna miejska toaleta, o której piszą, że jest najdroższą toaletą w Polsce, bowiem kosztowała tyle, co mieszkanie. Można sobie żartować, że może jest tam pozłacany sedes i stoliczek z kompletem „Gazety Wyborczej” do czytania przy dłuższych posiedzeniach, jednakże kwestia, co tam mogło tyle kosztować, pozostaje otwarta. Mnożą się więc pytania o rzeczywiste koszty tej inwestycji, ale znając historię „Czajki”, można przygotować się na to, że wielkość wydanej kwoty pozostanie słodką tajemnicą.
Z drugiej strony – jak to możliwe, że nie sposób dociec, czy tenże miejski szalet wielkości takiej, jak widać na publikowanych zdjęciach, rzeczywiście tyle kosztował? Każdą inwestycję można rzetelnie rozliczyć, a już na pewno tak niewielką, jaką jest ten słynny szalet. Tylko kto to zrobi? Kolejne pytanie, na które można łatwiej odpowiedzieć: czy musiał powstać szalet za tak olbrzymie pieniądze i czy jest to przykład niegospodarności?
Wspomnę tu, że istnieją państwowe organy nadzoru i kontroli gospodarki finansowej, jakimi są regionalne izby obrachunkowe, które sprawują nadzór nad działalnością jednostek samorządu terytorialnego w zakresie spraw finansowych oraz dokonują kontroli gospodarki finansowej i zamówień publicznych. Zgodnie z ustawą o regionalnych izbach obrachunkowych przeprowadzają one co najmniej raz na cztery lata kompleksową kontrolę gospodarki finansowej jednostek samorządu terytorialnego. Kontrola więc jest, a mimo to pytania o prawidłowość wydawanych środków finansowych – które przecież podlegają reżimowi finansów publicznych – padają.
Sięgnę tu do historii, a mianowicie do czasów II Rzeczpospolitej, i przedstawię ówczesne działania na przykładzie lustracji, która została przeprowadzona w Magistracie kościerskim. Opisałam ją w książce „Kościerzyna. Zarys dziejów miasta do 1939 roku”, wydanej w 1994 roku przez Wydawnictwo „Errata” w Toruniu (ISBN 83-901623-3-4), s. 118-120.
W 1929 roku wojewoda pomorski zlecił przeprowadzenie okresowej lustracji Magistratu i przedsiębiorstw miasta. Lustracja wykazała wiele nieprawidłowości, jak chociażby takie, że Magistrat razem z burmistrzem podjął wiele uchwał sprzecznych z prawem i niekorzystnych dla miasta. O Radzie Miejskiej powiedziano, iż wykazuje brak zrozumienia dla interesów gospodarczych miasta, ponieważ jako organ uchwalający i kontrolujący w sprawach gospodarki miejskiej nie wystąpiła z jakąkolwiek inicjatywą uzdrowienia wadliwej sytuacji. Przeciwko ówczesnemu burmistrzowi zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Zawieszono go w służbie, zmniejszając mu uposażenie o połowę. Wojewoda nakazał natychmiastowe protokolarne przekazanie urzędowania zastępcy burmistrza, przeciwko któremu także niebawem wszczęto postępowanie dyscyplinarne, zarzucając mu, iż wprowadził w błąd Urząd Wojewódzki, przedkładając rachunki na fikcyjne roboty, zlecał prace przedsiębiorstwom bez przetargu i spisywania umów oraz zezwalał na wypłacanie należności za wykonane prace bez ich komisyjnego odbioru. Zastępca burmistrza nie czekając na zakończenie postępowania dyscyplinarnego, złożył rezygnację z urzędu, którą Rada Miejska bez dyskusji przyjęła.
Inaczej natomiast było z burmistrzem. Ten, nie godząc się z decyzją wojewody pomorskiego, odwołał się do instancji najwyższej, jaką była Wyższa Komisja Dyscyplinarna dla funkcjonariuszy samorządowych i innych grup funkcjonariuszy publicznych. Ostateczna decyzja w jego sprawie zapadła w styczniu 1932 roku. Nie uznano jego racji. Został uznany winnym popełnienia trzydziestu przestępstw służbowych, między innymi bezprawnego pobierania dodatku komunalnego z poborami, niedbałego prowadzenia akt osobowych pracowników miejskich, przekraczania etatów, faworyzowania finansowego swego krewnego, braku nadzoru oraz niedbalstwa podczas przekazywania oczyszczania miasta w drodze przetargu członkowi Magistratu, który był członkiem komisji przetargowej. Zarzuty były na tyle poważne, iż orzeczona wobec burmistrza kara dyscyplinarna przenosiła go w stały stan spoczynku z obniżeniem o 30% zaopatrzenia emerytalnego.
Powyższa historia jest ciekawa także z tego względu, iż zarówno burmistrza, jak i jego zastępcę odsunięto w związku z toczącymi się postępowaniami dyscyplinarnymi od – jak to się wówczas podawało – urzędowania. Zastępca burmistrza musiał przekazać urzędowanie kolejnej osobie, a mianowicie jednemu z radnych. Nazwisko tego radnego warto przywołać, albowiem był nim Jakub Jastak – ojciec księdza prałata Hilarego Jastaka, doktora teologii, kapelana „Solidarności”, wieloletniego proboszcza parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdyni.
Gdy się czyta, jakie wówczas włodarzom miasta postawiono zarzuty, to wrażenie jest takie, jakbyśmy się przenieśli w czasy współczesne, bo zarzuty mogłyby brzmieć podobnie. Uznanie natomiast budzi rzetelność przeprowadzonej wówczas lustracji, w której znaleziono wszystkie uchybienia, skutkujące wobec burmistrza dotkliwą karą dyscyplinarną.
Co więc sprawia, że w dzisiejszych czasach rzetelnych kontroli albo nie ma, albo są nieskuteczne, mimo że wiele inwestycji budzi emocje i zarzuty zawyżonych kosztów czy wadliwie wykonanych i źle rozliczonych prac? Faktem jest, iż w II Rzeczpospolitej samorządy terytorialne nie dysponowały takim majątkiem, jak obecne samorządy, które po 1990 roku stały się właścicielami ogromnego nieraz majątku w wyniku tak zwanej komunalizacji mienia państwowego. Czy jednak rozmiar przedmiotu kontroli ma stwarzać problemy w zachowaniu wnikliwości i rzetelności oraz ustaleniu osób odpowiedzialnych za nieprawidłowości, gdy takie wykryto? Jest to może temat na głębszą dyskusję.
Mirosława Brzezińska