Witam na stronie Polsce Wierni

Jesteś u Mirosławy Brzezińskiej

Ja jestem człowiekiem centrum… i nie dajmy się podzielić

30 maja 1989 roku w Kościerzynie odbył się wiec wyborczy (przed wyborami 4 czerwca), którego byłam współorganizatorką. W spotkaniu udział wzięła kandydatka do Sejmu Olga Krzyżanowska oraz kandydaci do Senatu Lech Kaczyński i Bogdan Lis. Znamienne było wystąpienie Lecha Kaczyńskiego, które przytaczam dla refleksji i ku zastanowieniu się, czy i jak w dzisiejszej rzeczywistości może kształtować się bycie człowiekiem centrum.

„Ja jestem człowiekiem centrum z tego powodu, że jeżeli chodzi o lewicę – także i lewicę niekomunistyczną – to mam jej do zarzucenia po pierwsze silną obsesję antynacjonalistyczną. Ja nie jestem antynacjonalistą. Ale oni tak przesadzają w swojej wrogości wobec nacjonalizmu, że w pewnym momencie zaczynają nie pamiętać o takiej wartości, jaką bez wątpienia jest naród. To rzecz pierwsza.


I druga sprawa, która mnie oddala od tego kierunku myślowego i politycznego, to jest jego klasowy ogląd rzeczywistości. Nasza lewica tradycyjnie – chociaż być może już od tego odchodzi – w znacznej mierze patrzy na społeczeństwo jako na grupę ludzką, której podstawowym podziałem jest podział klasowy. Nie twierdzę, że w społeczeństwie nie ma żadnych podziałów warstwowych, że nie ma pewnych autonomicznych, chłopskich i innych, natomiast nie uważam, żeby w patrzeniu na społeczeństwo to właśnie widzenie klasowe powinno dominować. Należy uwzględniać te różnice, ale nie one powinny decydować najbardziej w naszym generalnym podejściu wobec państwa, wobec narodu, wobec społeczeństwa i wobec problemów, które przed tym społeczeństwem stoją.

Natomiast jeżeli chodzi o prawicę, to nasza prawica jest wyraźnie anachroniczna. Ona usiłuje w swoich programach cofnąć nas do rozwiązań, które być może były aktualne przed kilkudziesięciu laty, natomiast dzisiaj aktualne nie są. Ponadto nasza prawica – przynajmniej większość – ma zdecydowanie tradycję nacjonalistyczną w najgorszym sensie tego słowa. Bo powtarzam: ja doceniam wartość narodu – między innymi dlatego, że nie jestem człowiekiem lewicy – ale ta tradycja nacjonalistyczna, która u nas się łączy z dawnym ruchem endeckim (dziś w mniejszym stopniu z endeckim), ponieważ taki występuje w Polsce, jest tradycją, która przede wszystkim oddala nas niejako od Europy. Poza tym jest trudna do zaakceptowania z punktu widzenia takich ogólnoludzkich, szczególnie chrześcijańskich zasad etycznych.

Poza tym nasza prawica, tak jak lewica, generalizuje różnego rodzaju różnice interesów społecznych. Prawica wydaje się w ogóle ich nie dostrzegać. To jest błąd, który powoduje w istocie zafałszowanie rzeczywistości.

W końcu mamy w Polsce także prawicę tak zwaną liberalną, nie nacjonalistyczną, a odwrotnie – antynacjonalistyczną, która proponuje nam powrót do gospodarki i struktury społecznej z XIX wieku. Najlepszym przykładem był wspomniany przez Bogdana Lisa Korwin-Mikke: zabrać wszystkie emerytury; przed 150 laty emerytur nie było, każdy musiał sobie sam radzić, jak już nie mógł pracować. Tego rodzaju poglądy dzisiaj są absurdalne, nie do przyjęcia.

I dlatego też nie jestem ani człowiekiem lewicy, ani prawicy. Jestem człowiekiem centrum i mam nadzieję, że w ciągu najbliższych lat w Polsce centrum zbuduje swoje ugrupowanie, silne ugrupowanie polityczne. W moim odczuciu takie właśnie ugrupowanie w Polsce miałoby stosunkowo najszerszą bazę społeczną.

Między innymi dlatego ja byłem przeciwny wchodzeniu „Solidarności” w koalicję z różnymi innymi ugrupowaniami. Oficjalną koalicję, bo w praktyce ta koalicja na listach naszych jest. Ponieważ u nas życie polityczne w tej chwili – jego zaczątki – wyglądają w ten sposób, że mamy ukształtowane grupy czy grupki lewicy, mamy ukształtowane grupy czy grupki prawicy, natomiast nie ma centrum. I jakby te grupki pod swoimi sztandarami weszły do sejmu, oczywiście przy naszej pomocy walnej, to ten stan by się utrwalił, bo wejście do parlamentu to jest oczywiście większy obieg społeczny, to jest poinformowanie społeczeństwa o swoim istnieniu. Mielibyśmy z jednej strony lewicę, z drugiej prawicę, a w środku pusto. Moim zdaniem ten środek trzeba jak najszybciej zapełnić, jest to potrzebne i naszemu społeczeństwu, naszemu państwu, i naszemu narodowi”.

Wiec wyborczy prowadził nieżyjący już niestety Szymon Pawlicki, aktor Teatru Dramatycznego w Gdyni, opozycjonista w czasach PRL-u, członek NSZZ „Solidarność”, działacz podziemnej „Solidarności”. Powiedział on: „Chciałbym poruszyć jedną, ostatnią sprawę. Jest to już apel do Państwa. Wiecie, czym dysponujemy. My jesteśmy Wami, nasze środki to Wasze środki. Stąd też apel Krajowego Komitetu Obywatelskiego o datki, o cegiełki, o wsparcie naszej kampanii wyborczej. To, co Państwo widzicie, to Wasze pieniądze. Apelujemy o wykupywanie cegiełek.

My ze swej strony mamy pełną świadomość, że to z trudem zdobyte, Wasze ciężko zarobione pieniądze. My z tych kwot rozliczymy się rzetelnie. Jak Państwo widzicie, nie idziemy na wielkie, kolorowe plakaty. My nie zaklejamy płotów, domów, siatek, parkanów… Nas wszystkich na to nie stać.

Sami się skupcie przede wszystkim na rzetelnej informacji. Nie mamy poligrafii, nie mamy radia, nie mamy telewizji, nie mamy prasy. My to wszystko robimy bez mała chałupniczymi metodami. Od Państwa zależy, jak będziemy wyglądali w tym dniu, który powinien być potwierdzeniem naszej szansy. Potwierdzeniem naszej solidarnej postawy. Chodzi mi o niedzielę 4 czerwca. Apelujemy do Państwa. Przypomnijcie sobie, jak wyglądały nasze ulice, domy, wsie, miasta w czasie pamiętnej pielgrzymki papieskiej do nas. Jak wyglądały nasze balkony. Przypomnijcie sobie, jak myśmy się nie lękali, myśmy mieli możliwość policzenia się, ilu nas jest. Ile nam to dodało otuchy, ile nam to dodało siły! To jest to, na czym nam dzisiaj najbardziej zależy. Zróbcie to Państwo!”


Na zako
ńczenie Szymon Pawlicki przypomniał wiersz Jonasza Kofty:

Rok pierwszy minął, piękny był
Nadchodzi ciężka zima
Kolejna próba, próba sił
By wytrwać, by wytrzymać

Przez codzienności grząskie dno
Przez umęczoną szarość
Ocalić to i przenieść to
Co nazywamy wiarą

Wiarą w Ojczyzny lepszy byt
Że od nas to zależy
Skoro po nocy przychodzi świt
Nie wierzyć znaczy – nie żyć

Niech puchną lepkie kartoteki
żnych archiwów tajnych
Tak jak dopływy jednej rzeki
Podzielić się nie dajmy

Prawdy od słów już nam nikt nie odłączy
Czerwieni od bieli
Jeśli będziemy do bólu mądrzy
Nie dajmy się podzielić

I można powiedzieć, że historia się powtarza: obywatelski kandydat na Prezydenta doktor Karol Nawrocki, zbieranie pieniędzy na kampanię wyborczą, konieczność wspólnego wysiłku. I to przesłanie z wiersza Jonasza Kofty: nie dajmy się podzielić, policzmy się, ilu nas jest. To będzie nasza szansa na zwycięstwo.

Mirosława Brzezińska