Teraz też możemy wygrać...
Prezes PiS Jarosław Kaczyński wypowiedział te słowa na VI Kongresie PiS, który odbył się 12 października 2024 roku. Do wygranej w wyborach prezydenckich prowadzi droga krótka w miesiącach, ale jeszcze krótszy jest czas do uzyskania pełnej i efektywnej mobilizacji. 
Prezes Kaczyński wspomniał o mobilizacji w 1989 roku. Czy jesteśmy zdolni zmobilizować się tak, by można było to rzeczywiście porównać do tamtej sytuacji? Jak było możliwe, że jak Polska długa i szeroka dziesiątki tysięcy ludzi tworząc pospolite ruszenie, sprawiło, iż 4 czerwca 1989 roku w wyborach do kontraktowego Sejmu kandydaci Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” zdobyli 100% mandatów poselskich przeznaczonych dla kandydatów bezpartyjnych oraz 99 mandatów do Senatu.
Po obradach okrągłego stołu zaczął się ruch związany z tworzeniem Komitetów Obywatelskich. Do Kościerzyny przybył Czesław Nowak, który w województwie gdańskim był znanym opozycjonistą i działaczem NSZZ „Solidarność”. Organizacją spotkania z nim zajęli się przewodniczący struktur „Solidarności” w zakładach pracy rejonu kościerskiego sprzed wprowadzenia stanu wojennego, między innymi Jan Antczak z Zakładów Porcelany Stołowej „Lubiana” w Łubianie, Romuald Bromisz z Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego oraz Andrzej Miecznik z Nadleśnictwa Kościerzyna. Ja także uczestniczyłam w tym spotkaniu, które odbyło się w sali Nadleśnictwa Kościerzyna. Sala była pełna. Rozmawiano między innymi o przyszłych wyborach do Sejmu i Senatu. Wówczas już zdecydowana większość obecnych zadeklarowała gotowość udziału w organizacji wyborów w naszym rejonie. Kolejne spotkanie tych osób miało miejsce w sali parafialnej parafii pw. Zmartwychwstania Pańskiego, której użyczył ówczesny proboszcz Julian Papież, odprawiający w stanie wojennym msze za Ojczyznę. Był to zalążek późniejszego Komitetu Obywatelskiego. Nie przypominał  zorganizowanej struktury, na mnie jednak spoczął obowiązek koordynowania naszych zadań oraz prowadzenia instruktażu prawnego.
W Gdańsku powstał Regionalny Komitet Obywatelski „Solidarność”. 23 kwietnia 1989 roku otrzymałam upoważnienie nr 5 do reprezentowania Komitetu na terenie Okręgu Wyborczego nr 23 w sprawach organizacji wyborów do Senatu oraz do Sejmu PRL X kadencji. Zgodnie z „Uchwałą Rady Państwa z dnia 13 kwietnia 1989 roku w sprawie okręgów wyborczych dla wyborów do Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz liczby, numerów i przeznaczenia mandatów w tych okręgach” ( Dz. U z 1989 r. Nr 21 poz. 111) okręg nr 23 obejmował miasta: Starogard Gdański, Tczew, Pruszcz Gdański oraz miasta i gminy: Kościerzyna, Pelplin, Skarszewy, Skórcz, a także wymienione tam gminy. Okręgowa Komisja Wyborcza miała siedzibę w Tczewie. Z ramienia Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” członkiem Okręgowej Komisji Wyborczej  w Tczewie była Anna Kurska.  Ja zajęłam się terenem obecnego powiatu kościerskiego. Oczywiście nie byłam sama, było nas kilkadziesiąt osób, które zaangażowały się również w pozyskiwanie osób do komisji wyborczych, gdyż kwestia przypilnowania wyborów była jedną z kluczowych. Udało nam się pozyskać w krótkim czasie osoby do komisji wyborczych działających na terenie obecnego powiatu kościerskiego.
Kolejną ważną sprawą było przeszkolenie naszych członków komisji wyborczych z ordynacji wyborczej z 7 kwietnia 1989 roku, gdyż system był skomplikowany. W głosowaniu na kandydatów w okręgach wyborczych na każdej karcie do głosowania wyborca pozostawiał nieskreślone nazwisko kandydata, na którego głosuje. Przez kilka dni w salce parafialnej parafii pw. Zmartwychwstania Pańskiego prowadziłam szkolenia osób zgłoszonych przez Obywatelski Komitet Wyborczy „Solidarność” do komisji wyborczych. Wszyscy zostali dokładnie przeszkoleni z ordynacji wyborczej w zakresie, w jakim powinni mieć wiedzę. Wiedzieli, że liczenie głosów ma się odbywać wspólnie przy jednym stole i że nikt nie mógł mieć w tym czasie w ręku długopisu.
Zastępcą przewodniczącego komisji wyborczej miała być osoba z Obywatelskiego Komitetu Wyborczego „Solidarność”. Ponieważ zdecydowano, że w moim mieszkaniu – wówczas spółdzielczym – będzie sztab wyborczy,  członkowie komisji z ramienia Obywatelskiego Komitetu Wyborczego „Solidarność” otrzymali mój numer telefonu – stacjonarny, bo komórkowych wtedy nie było – aby mogli dzwonić w każdej sytuacji, gdyby potrzebne było wsparcie informacyjne lub interwencyjne. Do pomocy w tym sztabie wyborczym w moim mieszkaniu stale było kilka osób, które w każdej chwili mogły wyruszyć z interwencją.
Na parkingu przed moim blokiem stały samochody udekorowane symbolami „Solidarności” oraz w tym słynnym plakatem „Solidarność. W samo południe 4 czerwca 1989”. Ludzie gromadzili się przy nich i wręcz głaskali karoserię. Patrząc na to, miałam łzy radości w oczach. Przez moje mieszkanie w ciągu jednej doby przewinęły się dziesiątki osób – miejscowych i z Gdańska, z Obywatelskiego Komitetu Wyborczego „Solidarność”, gotowych także udzielać nam wsparcia, gdyby takie było potrzebne. Moja koleżanka, mieszkająca w tej samej klatce schodowej, przygotowywała jedzenie. Ludzie naznosili mnóstwo produktów – w tym wiejskie kury – żeby nikt zaangażowany nie był głodny.
W nocy z 4 na 5 czerwca nie spało się. Jeżeli już ktoś był bardzo zmęczony, to pokimał na dywanie. Cały dzień 5 czerwca działał jeszcze sztab wyborczy, gdyż zbierano i porządkowano wyniki wyborcze otrzymywane własnymi kanałami z komisji wyborczych.
Ci wszyscy, którzy u nas zaangażowali się w wybory 4 czerwca 1989 roku, poświęcali swój czas, a nierzadko także pieniądze, bo nie otrzymaliśmy funduszy, tylko materiały wyborcze. Dodam, że 30 maja 1989 roku odbył się w Kościerzynie duży wiec wyborczy – który współorganizowałam – z udziałem naszych kandydatów z ramienia Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”: Olgi Krzyżanowskiej do Sejmu oraz Lecha Kaczyńskiego i Bogdana Lisa do Senatu. Przechowałam nagranie tego wiecu i przekazałam do IPN-u.
Teraz też możemy wygrać. Warunkiem jest takie zorganizowanie się na szczeblu lokalnym, jak w 1989 roku. Będzie to łatwiej osiągnąć niż wówczas, bo są struktury partyjne, pieniądze, nowoczesne możliwości komunikacji, a także wielu ludzi gotowych do zaangażowania się. Musi być lokalne, znane przywództwo i nie może być rywalizacji między lokalnymi działaczami o to, kto jest ważniejszy. Nie może być tak, jak to miało miejsce przed wyborami parlamentarnymi, kiedy nie wiadomo było, czy i kto na naszym szczeblu lokalnym kierował kampanią wyborczą i do kogo można zadzwonić. Nie może być łapanki do komisji wyborczych na ostatnią chwilę. Takie sztaby wyborcze, jaki my stworzyliśmy w ciągu kilku dni w 1989 roku, już powinny się tworzyć, bo realia jednak są inne, wynikające z podziałów – jak się czyta i słucha – nawet w rodzinach. U mnie widzę światełko w tunelu, bo chcą posłuchać, jak to było.
Mirosława Brzezińska