Koń jaki jest, każdy widzi?
O koniach wstęp humanistyczny i przekrojowy
Encyklopedycznie „koń domowy” (łac. equus caballus) to ssak nieparzystokopytny z rodziny koniowatych. Zwierzę hodowane przez człowieka jak kura, świnia czy wielbłąd. Jednak — mimo że nadal prowadzony jest chów koni dla mięsa — zwierzęta te pełnią w ludzkiej, w tym polskiej cywilizacji niepoślednią rolę, odmienną od reszty gospodarskiego inwentarza. Mityczny Pegaz, wróżebny koń Słowian, ośmionogi ogier Odyna Sleipnir i pięć klaczy Mahometa trafiły do ludzkich wierzeń.
Długą drogę ewolucji od czasów sięgających najstarszej epoki okresu trzeciorzędowego ery kenozoicznej, czyli około siedemdziesięciu milionów lat wstecz, do obiektu zachwytu i natchnienia opiewanego w sztuce po dzień dzisiejszy przodek konia (Eohippus) zaczynał jako wielopalczaste zwierzę mniej więcej wielkości lisa. Gdy zwiększył swoje rozmiary, człowiek po raz pierwszy odkrył, że może czerpać korzyść z kontaktu z końmi i zaczął na nie polować. Jak to się zatem stało, że koń awansował w kulturze ludzkiej z jadłospisu do dawnych panteonów, na karty książek i za złocone ramy dzieł malarskich? Co spowodowało, że wizerunek konia pojawia się wśród naskalnych malowideł ludzi epoki kamienia, na glinianych tabliczkach w staroegipskim państwie Ramzesów, na kartach dzieł, które wyszły spod pióra Homera czy Szekspira, gdzie w słynnym dramacie zdesperowany Ryszard III woła: „Moje królestwo za konia!” (Akt V, Scena IV)?
Może była to droga naznaczona przez wyższy porządek, bowiem wraz z ewolucją człowieka zmieniało się również przeznaczenie konia, a czynnikiem niewspółmiernie wpływającym na powstanie owej szczególnej więzi człowieka i konia jest historia wojskowości i wykorzystanie konia w armii. Od czasów gdy koni zaczęto używać jako zwierząt pociągoweych i przysposabiać pod wierzch, dzięki nim rosły pod niebo i upadały w gruzy imperia.
Niezrównanymi jeźdźcami byli nomadycznie żyjący konni łucznicy Scytowie — wynalazcy rewolucyjnych strzemion. Ich sposoby wojowania naśladowało agresywne imperium Persów. Za panowania Cyrusa Wielkiego swoim solarnym wierzeniom Persowie nadali konkretną formę: ich bożek uosabiany był właśnie przez konia. Dlatego nie dziwi wielka liczba osiemdziesięciu tysięcy koni, którymi dysponował w wyborze dla swojej kawalerii potomek Cyrusa, perski król Kserkses. Podbił on Egipt i przymierzał się do podporządkowania sobie Grecji. Państwo Persów z kolei w IV w. przed Chr. podbiła inna konna armia i jej wybitny dowódca Aleksander Macedoński, który choć główne siły opierał na potężnej formacji macedońskich falangitów, to rozstrzygnięcie w bitwach pozostawiał szarży ciężkiej kawalerii. Wraz z Aleksandrem na kartach historii pojawia się jeden z najsłynniejszych koni, ogier Bucefał. I chociaż koń to niewątpliwie zwierzę piękne i pełne elegancji, Bucefał swej sławy nie zawdzięcza wyjątkowej urodzie (jego imię oznacza z łac. „Byczogłowy”), lecz dzielności i przydatności w boju. To wielkie zasługi w budowaniu imperium człowieka.
Innym przykładem słynnego konia starożytności jest Incitatus (łac. „Pobudzony”), należący do cesarza rzymskiego Kaliguli, który — czy to z wyjątkowych emocji, jakimi darzył swego wierzchowca, czy też dla wykazania wyższości nad rzymskim senatem — uczynił go senatorem. Złośliwi twierdzą, iż Naczelnik Piłsudski nie wprowadził Kasztanki do Sejmu tylko dlatego, że ze względu na obowiązujący tam porządek wyżej cenił stajnię.
Na co dzień jednak koń był przede wszystkim nieocenionym sprzymierzeńcem wojownika. Pozwalał na długie przemarsze, ataki z zaskoczenia i na szybki odwrót w razie potrzeby. Dzięki takiemu sposobowi wojowania nieśmiertelną sławę zyskali drapieżni Hunowie, w V w. pod wodzą swojego Attylipustoszący tereny od Morza Kaspijskiego do Galii włącznie. Nie mniej słynni w tej sztuce byli Mongołowie, których niesłabnący napór z Azji w głąb Europy w XIII w. zatrzymała jedynie niespodziewana śmierć Wielkiego Chana Kubiłaja. Zjednoczone wojska ówczesnej Europy nie zdołały powstrzymać niezwykle ruchliwych, po mistrzowsku posługujących się techniką błyskawicznego okrążenia konnych oddziałów mongolskich, mimo że pod Legnicą (1241) nawałowi ze wschodu opierali się ramię w ramię znamienici rycerze polscy, niemieccy i czescy. Polska od tego czasu będzie stałym przedmurzem Europy, uzbrojonym w konie buforem przed konnymi najazdami armii ze wschodu — Tatarów, Turków czy Moskali.
W Europie koń niewątpliwie wiele zawdzięcza Karolowi Wielkiemu. Od VIII wieku za jego sprawą tworzył się etos europejskiego rycerza: Rolanda, Oliwiera i żyjącego dużo później najsłynniejszego polskiego rycerza z Garbowa — Zawiszy Czarnego. Dziś trudno wyobrazić sobie rycerza popisującego się swoim wyszkoleniem bojowym na turniejach i na polach ówczesnych zmagań wojennych bez opancerzonego rumaka. Pamięć o koniach dorównuje niekiedy sławie ich słynnych właścicieli. Tak nierozłączni są Bajard (Gniadosz) i Rinaldo — bohaterowie dzieł Ariosta, oraz Babieka i Cyd — prawdziwe postacie z historii.
Polskie rycerstwo na koniach możemy wnikliwie obejrzeć na płótnie „Bitwa pod Grunwaldem” Jana Matejki. Chociaż była to pierwsza tak ogromna bitwa konnego rycerstwa na ziemiach Polski, to nasza konnica musiała być doceniana już dużo wcześniej. Podczas zjazdu w Gnieźnie w roku 1000 Bolesław Chrobry ofiarował w darze cesarzowi Ottonowi III trzy setki konnych wojów. Nie mógł to być lichy podarek, zwłaszcza że Chrobry rewanżował się nim za dar tak symboliczny i cenny, jak włócznia św. Maurycego.
Sprawność polskiej kawalerii w późniejszych wiekach również może być dla nas powodem do dumy.. Echa niesamowitych zwycięstw spod Kircholmu (1605), Kłuszyna (1610), Chocimia (1621, 1673) czy Wiednia (1683) są świadectwem tego, jak wiele dobry koń i właściwy jeździec potrafili dokonać, często mimo niezwykle niesprzyjających warunków. Polska husaria, której rota uderzała w pełnym galopie przy użyciu kopii długości do sześciu metrów, pozwalała na przełamanie każdej formacji kawalerii lub piechoty nawet wielokrotnie liczebniejszego przeciwnika. Jeżeli polska konnica powszechnie dosiadała tak dzielnych i wytrzymałych koni jak Tarant hetmana Czarnieckiego, który brał udział w przeprawie wpław na wyspę Als w wojnie polsko-szwedzkiej, to nie można się dziwić, że w przeszłości obowiązywał zakaz eksportu polskich koni jako towaru strategicznego dla państwa. Ten zakaz chroniący polskiego konia znieśli dopiero zaborcy. Wielkie polskie konne zwycięstwa nadal rozpalają głowy za sprawą wprawnych piór Henryka Sienkiewicza, Zofii Kossak-Szczuckiej, Elżbiety Cherezińskiej i wielu innych.
Choć wielkie armie konne straciły swoje znaczenie na rzecz zdyscyplinowanej, dysponującej bronią palną piechoty, to jeszcze w XIX wieku pełniły one nieocenioną rolę ze względu na swoją ruchliwość, skuteczność w trudnym terenie i impet uderzenia. Za czasów wojen napoleońskich koń z równym poświęceniem pełnił swoją niełatwą służbę. Szarża trzeciego polskiego szwadronu szwoleżerów na baterię dział hiszpańskich partyzantów w wąwozie Somosierra (1808) utrwaliła się nie tylko we wspaniałych dziełach Wojciecha Kossaka i Piotra Michałowskiego, ale również na stałe weszła do polskiej kultury jako symbol niezwykłego związku między Polakiem a koniem. Ten związek podkreśla romantyczna śmierć księcia Józefa Poniatowskiego pod Lipskiem. Książe Pepi nie godząc się na niewolę, rzucił się w nurty Elstery na karym ogierze Dumka i tak przeniósł na karty historii również swojego konia.
Niedługo po odzyskaniu przez Polskę niepodległości odbyła się na naszych terenach ostatnia wielka bitwa z tak dużym udziałem koni. W 1920 roku podczas Bitwy Warszawskiej polska armia przy doskonałym użyciu oddziałów kawalerii powstrzymała wielką armię sowieckiego marszałka Budionnego, ostatnią tak dużą konną formację wojskową znaną światu. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o najsłynniejszych koniach międzywojnia: Kasztance Marszałka Józefa Piłsudskiego czy o Jaśku i Pikadorze majora Adama Królikiewicza, dzięki którym Polska reprezentacja w zawodach hippicznych w Nicei w 1926 i 1928 roku zdobywała najwyższe trofea.
We wrześniu 1939 roku polska kawaleria z właściwym sobie poświęceniem wywiązała się z postawionych jej zadań. Już 1 września szarża kawaleryjska umożliwiła przegrupowanie się piechoty pod Krojantami, a pod Mokrą Wołyńska Brygada Kawalerii powstrzymywała przez cały dzień wspieraną z powietrza niemiecką czwartą Dywizję Pancerną generała Reinhardta. Warto również przywołać pamięć niezwykłego patrioty majora Henryka „Hubala” Dobrzańskiego, członka polskiej kadry narodowej w jeździectwie, uczestnika Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie i wielu innych prestiżowych konkursów z dorobkiem dwudziestu dwóch złotych, trzech srebrnych i czterech brązowych medali. Po kapitulacji Warszawy w ostatnich dniach września 1939 roku major Dobrzański wraz z pięćdziesięcioma ułanami ze 110 Rezerwowego Pułku Ułanów nie poddał się rozkazowi o demobilizacji i nie zrzucił munduru. Tym samym stał się dowódcą pierwszego oddziału partyzanckiego II wojny światowej. Wciąż czekamy na odnalezienie jego grobu, o co niezwykle dzielnie walczy Stowarzyszenie Wizna 1939. Ostatnią skuteczną szarżę wykonali 1 marca 1945 roku na niemieckie pozycje we wsi Borujsko kawalerzyści Pierwszej Warszawskiej Samodzielnej Brygady Kawalerii, w większości uczestnicy września, sformowani na terenie Związku Radzieckiego.
Bojowa kariera koni nie skończyła się wraz z drugą wojną światową. Co prawda nowoczesny sposób wojowania nie zakłada niezwykłych popisów jeźdźców i ich rumaków, jest nastawiony na bezwarunkową skuteczność bez miejsca na wyrafinowaną sztukę konnej jazdy, ale nadal, jak przed wiekami, polskie konie patrolują polską granicę.
Kiedyś armia zaopatrywała się co roku w nowe tak zwane konie remontowe, co niewątpliwie napędzało hodowlę. Dzisiaj koni nie hoduje się już dla potrzeb wojska. Na szczęście nadal cieszą oko nie tylko na pomnikach bohaterów historii, wciąż są pomocne ludziom w różnorakich pracach, dostarczają rozrywki urodzonym hazardzistom na wyścigach i emocji na arenach sportowych różnych dyscyplin hippicznych. Przynoszą relaks, spokój i sprawność fizyczną. Pomni na świetną tradycję, powinniśmy czuwać, by w Polsce zachowano i twórczo rozwijano to niezwykłe dziedzictwo kulturowe, jakim jest polska hodowla koni.
Marek Hurda