Witaj na stronie Polsce Wierni.

Jesteś u Dory Herkejos

Pewien testament

Od dłuższego czasu zastanawiam się, czy jesteśmy w stanie uchronić naszą Ojczyznę przed zniewoleniem komunizmem unijnym i hordami muzułmanów. I jak bym nie rozkładała tematu, to…

Jakiś czas temu widziałam piękny obrazek. Na tle wejścia do kościoła i dużego krzyża stało kilku uśmiechniętych młodych polskich żołnierzy z polską flagą, na której było napisane: „Nie ma Polski bez Boga”. Piękni młodością i radością mężczyźni dający świadectwo wiary. Ale jaka jest ich wiara? Czy to wiara Ojców, ta historyczna polsko-dekalogowa, czy ta dzisiejsza? A jeśli dzisiejsza, to która? Bo tak obserwując sobie z boku, dochodzę do wniosku, że wiara wierze nierówna.

Czy wolno mi głośno zastanawiać się nad wiarą? Wolno. Nie wolno mi potępiać, „pozycjonować”, ale zastanawiać się wolno mi. Na przykład zastanawiam się, czy my w ogóle wiemy, KIM jest święty Paweł? Nie interesują mnie odpowiedzi żywcem wyciągnięte z Biblii. Interesuje mnie sedno.

Paweł był jedynym Apostołem, który wiedział (!) od początku, że idąc za Chrystusem, za wiarę w Chrystusa umrze. I wiedząc o tym, nie zrezygnował. On nie wierzył, On WIEDZIAŁ, że Bóg jest. Ilu z nas wie, że Bóg jest, a ilu wierzy w istnienie Boga? Mam to szczęście, że ja wiem. I jest w tym swoiste nieszczęście, bo ta wiedza zmusza do radykalnych wyborów. Czy ci młodzi chłopcy w mundurach wiedzą, że Bóg JEST, czy tylko w Niego wierzą?

Jest pewien testament… Myślę sobie, że mam głęboki żal z powodu zaprzepaszczenia szansy na nauczenie go młodych Polaków (a i „starym” przydałoby się go przyswoić). Mieć tyle lat możliwości i tej szansy nie wykorzystać… Niepojęte.

Był sobie pewien człowiek. Polak. Człowiek wielki. Wielki Polak. Wielki męstwem, skromnością i pokorą. Człowiek wielki mądrością i miłością do Rzeczypospolitej i Boga. A może do Boga i do Rzeczypospolitej? Na moim obecnym poziomie postrzegania trudno mi powiedzieć, co u niego było pierwsze, a co drugie; raczej uważam, że jedna miłość nie mogłaby istnieć bez tej drugiej.

Stanisław Żółkiewski herbu Lubicz, kanclerz wielki koronny, hetman wielki koronny, wojewoda kijowski. Postać przepiękna. Do zakochania. Długo można byłoby opowiadać o jego życiu, ale ja zatrzymam się na testamencie Hetmana.

Na miły Bóg! Dlaczego tego testamentu dzieciom w szkołach nie pokazano? Dlaczego nie uczono tego testamentu i na lekcji religii, i na historii, i na etyce?! To zbrodnia nie do wybaczenia. Nie do wybaczenia przez Rzeczpospolitą. W testamencie Żółkiewskiego jest wszystko, co należy w nim umieścić, ale przede wszystkim - ogromna miłość i mądrość.

Miłość do Boga. „Naprzód wyznawam, iż wiarę świętą chrześcijańską podług wyznania apostolskiego, [...] wierzyłem i wierzę wedle konfesyi Kościoła katolickiego; w tej to wierze do ostatniego skonania żyć mocną intencyją mam, dla niej, co daj Panie Boże, umrzeć sobie za największą pociechę pokładam i życzę, eiusdemque fidei merito [przez zasługę tejże wiary], przez zasługę męki Pana i Zbawiciela naszego odpuszczenia grzechów i wiecznego żywota oczekawam, a Pana Boga proszę, żeby mię w tej wierze świętej do ostatniego punktu żywota potwierdzać i umacniać raczył”.

Cóż za wyznanie! Jakże chciałabym usłyszeć dzisiejszych ludzi, którzy deklarują się jako katolicy, mówiących tak o Bogu i do Boga w kontekście śmierci. Czy kiedyś usłyszę? Na razie od wszystkich pytanych katolików słyszę, że boją się śmierci. Niesamowite. A gdy pytam tych katolików, jak katolik może bać się śmierci, słyszę wymówki:
- Nie no, ok, wierzę, ale jednak po ludzku strach.
- Nie no, ok, ale jeszcze nie chcę umierać, bo…
Chciałabym w końcu spotkać człowieka, który powie, że chce umrzeć, aby wrócić do Domu Ojca. Mnie ludzie nie wierzą, kiedy zapewniam, że chcę już wrócić, zostać rozliczona i wreszcie odpocząć w jedynych Ramionach, które odpoczynek dają.

W testamencie Żółkiewskiego jest także miłość do „Jego Królewskiej Mci” i Rzeczypospolitej. Zachwyt ogarnia, gdy czyta się to wyznanie. Rzeczypospolita jest wszystkim dla Hetmana na tej ziemi. O Nią warto walczyć i dla Niej słodko umrzeć. A kto jak kto, ale akurat Hetman walczyć potrafił i wrogom naszym odwiecznym był postrachem.

Kto z nas dzisiaj może świadomie powiedzieć, że chce umrzeć, walcząc o Polskę i dla Polski? Znam ludzi, którzy biegają po lasach uzbrojeni i zamaskowani jak Rambo, a w ich garażu czeka zatankowany samochód i pełna lodówka, gdyby wojna wybuchła i trzeba było SIĘ RATOWAĆ. Rozumiem argument, że małe dziecko trzeba ratować i że z zagranicy łatwiej pomagać, ale zawsze słuchając takich tłumaczeń, mam przed oczyma kilkuletnich małych Powstańców i słyszę gdzieś z tyłu głowy wspomnienia staruszków mówiących, że gdyby trzeba było, to znowu by poszli walczyć o Polskę, o Warszawę.

W testamencie Żółkiewskiego walka o Ojczyznę jest walką miłą Bogu i prowadzoną dla Boga. Tak, Hetman wiedział to, co dzisiaj wiedzą nieliczni: bez Boga Polski by nie było. Ukoronowanie Matki Bożej na Królową Polski, a Jezusa Chrystusa na Króla Polski ma głęboki sens. To królowanie jest oczywiste dla katolika - Bóg to Pan całego stworzenia. Ale jest jeszcze druga kwestia. Z tego powodu Niemcy po kres czasów będą siebie przeklinać: przynieśli nam Chrystusa - na zakrwawionych mieczach, ale akurat u nich to klasyczne - licząc na poddaństwo „dzikich” Słowian. Okazało się jednak, że to nie Niemiec, lecz Chrystus był, jest i będzie dla nas zawsze Panem, będzie Iskrą, która gdy wszystko dokoła nas umrze, rozpali nas na nowo i nawet gdy zmiotą nas z powierzchni ziemi, my powstaniemy. W imię Chrystusa i Matki naszej w niebie.

Myślę sobie, że lewactwo wszelkiej maści prawidłowo (dla siebie) działa, chcąc zniszczyć naszą wiarę. Bo wiara dosłownie góry przenosi, gdy WIE się, że Bóg JEST. Pamiętam pewną opowieść o naszych zesłańcach, którzy na Syberii mając minimalne porcje chleba, potrafili robić z niego paciorki różańca. Wielu z nich nie wróciło, ale nasza pamięć o nich pozwoliła nam Polskę ponieść i dać Jej znowu życie*.

Pamiętam opowieść żony polskiego zesłańca w dalekim Baku. Nie chciała wracać do Polski, nie miała do kogo. Wiedziała, że zostanie i spocznie na cmentarzu obok swojego polskiego męża. Żyła z dnia na dzień bez nadziei. „Boga nam odebrali, a w Lenina nie wierzymy” - brzmią we mnie jej słowa…

I nawet jeśli Polskę znowu zniszczą piekielni sąsiedzi i zostanie nas garstka, to znowu się odrodzimy. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. I Hetman nas poprowadzi. Hetman, który najlepiej wiedział, co znaczy „Bóg, Honor, Ojczyzna”.

W testamencie Żółkiewskiego jest jeszcze zapisana zachwycająca miłość do żony i dzieci (nauka rodziny). Zwracając się do nich, Hetman dużo miejsca poświęcił cnotom. Niewieścim (zarówno zacnych, dojrzałych niewiast, jak i młodych dziewcząt) oraz męskim. Synowi zalecał, by głupstw unikał i skupił się na tym, co najważniejsze w życiu. Namawiał do nauki, która jest pożytkiem i dla ucznia, i dla Rzeczypospolitej. Nakazywał synowi bogobojność, córce zaś skromność i naśladowanie białogłów świętych.

Jest w testamencie także mowa o przyjaciołach. Sprawdzonych, wiernych, mądrych. W obecnych czasach przyjaźń wśród młodych ludzi to rzadkość. Nie rozumieją, czym ona jest. Nie rozumieją, że przyjaciel to człowiek, z którym trzeba „beczkę soli zjeść”, by przyjaźń zaistniała. Że rozwija się ona powoli, ostrożnie; że na początku jest jak delikatne młode drzewko, które potrzebuje lat skwarów, wichur i ulew, by stać się potężnym i silnym drzewem. Wszystko się tym młodym dzisiaj myli. Znajomość z przyjaźnią, romans z miłością. Głupotę za mądrość mają, fałsz za prawdę… A Hetman wiedział. I wiedział też, że kościoły i szpitale budować trzeba. Domy Boga, by Ofiarę czcić, by na kolanach pokorę ćwiczyć, a szpitale, by bliźniemu pomoc niosły.

W testamencie Hetmana padają słowa: „krwie i zdrowia swego dla służby [Jego Król. Mci i] Rzeczypospolitej nie żałując”. „Krwie i zdrowia” oraz „Nie ma Polski bez Boga”… Ilu z nas-katolików rozumie walkę o Ojczyznę? Rozumie, że przyjdzie nam życie wrogom odbierać, aby Ojczyzny bronić? Że krwi nie będzie można żałować, aby Bogu Polskę oddać w darze, aby Maryja, Pani nasza i Matka, znowu panować mogła w swojej biało-czerwonej krainie? Czy my to rozumiemy? Czy rozumieją to polscy księża i czy będą umieli nas poprowadzić, jak to w przeszłości czynili zacni pasterze-patrioci? Pasterze, którzy umieli odróżnić „nie zabijaj” od „nie morduj”.

Czytam Hetmanowy testament i w zachwycie trwam. I znowu pytam niemo: pomożesz, gdy wróg u bram? Dodasz sił, gdy przyjdzie do decyzji o oddaniu życia za bliźniego? Dodasz sił, gdy przyjdzie - mając w sercu i rozumie Rzeczpospolitą - wrogowi życie odebrać? Tak, to nie są tematy łatwe. Bo to nie jest łatwe, buńczuczne pyskowanie na portalach społecznościowych. To czekająca nas realność poza internetem. Na naszych ulicach, w naszych domach, w miastach i kościołach.

Z całego serca i z całej duszy życzę tym młodym żołnierzom i wszystkim będącym Polakami wybrania jedynie słusznej drogi. Drogi hetmana Żółkiewskiego. Im szybciej uświadomimy sobie, że nie ma Polski bez Boga, im szybciej nasze „wierzę w Boga” stanie się „wiem, że jest Bóg”, tym większe szanse na zwycięstwo umiłowanej Rzeczypospolitej. Umiłowanej Hetmana i naszej.

A na razie czytać testament Hetmana, kuć na pamięć Rotę, śpiewać „Boże, coś Polskę […] Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” i ćwiczyć się w klękaniu**, pamiętając, że Różaniec nie boli. Bo Różaniec to i tarcza, i miecz. A kto z tarczą i mieczem, temu zwycięstwo słodkie i śmierć miła, bo ona nie śmiercią, a tylko drzwiami do Domu Ojca, który ukochał sobie ziemię naszą najmilszą. A przede wszystkim - nie bać się. Nie bać się być Polakiem, który wie, że nie ma Polski bez Boga.

* Nigdy nie wolno nam zgodzić się z narracją, że nasze powstania, zrywy narodowościowe, bunty były niepotrzebnym rozlewem krwi. Nigdy! Gdyby nie te powstania (tak, te przegrane powstania), Polska zniknęłaby na zawsze z mapy świata. To nasze walki przypominały światu o Polsce, o naszym prawie do wolności, były wyrzutem sumienia. Możemy przekonać się o tym, patrząc w oczy Powstańcom ze zdjęć, z obrazów, czytając o nich (choćby w „Malarstwie Biało-Czerwonym” autorstwa mistrza Waldemara Łysiaka) czy słuchając wyśpiewywanych o nich opowieści (na przykład przez Jacka Kaczmarskiego).

** Nie zaszkodzi poza ćwiczeniem klękania i na strzelnicę się wybrać. Bo Pan Bóg pomaga tym, którzy sobie pomagają.

Dora Herkejos