Witaj na stronie Polsce Wierni.

Jesteś u Adamasa

Zamiast felietonu

Z okazji kolejnej rocznicy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej mógłbym napisać felieton o szkodliwości tej quasi-państwowej organizacji pod przywództwem Niemiec (nie mylmy integracji gospodarczej, wspólnego rynku, strefy Schengen – które są dla gospodarki korzystne – z narzucaniem norm i praw, w tym wspólnej waluty, nijak do różnorodnych europejskich gospodarek nieprzystających; często niestety oba obszary są utożsamiane i zastępowane), szeroko okraszony przykładami, cyframi, tabelkami. Ale postanowiłem tylko przytoczyć pewien utwór poetycki rodem z Francji, acz przez naszego Wieszcza twórczo przetłumaczony. Dlaczego?

Primo – w związku z drastycznymi zmianami w oświacie, mającymi na celu wyhodowanie beznarodowych kognitywnych immakulat, niedługo już wiersz ten popaść może w zapomnienie. Secundo – zakusy Uśmiechniętej Europejskiej Koalicji na wolność słowa mogą zaowocować cenzurą owego dzieła (dlaczego – patrz: tertio), niekoniecznie w postaci indeksu ksiąg zakazanych - wystarczy zniechęcić wydawców do upowszechniania jakichś treści i mamy coś, co na portalach społecznościowych zwie się shadow banem: po prostu będzie trudno dostępny. I tertio - jest prawdziwy. Cholernie prawdziwy, zwłaszcza dla wynarodowionych nowoczesnych Europejczyków, nauczonych, że wszystko ma przychodzić łatwo…

Adam Mickiewicz
Pies i wilk

Jeden bardzo mizerny wilk, skóra a kości,
Myszkując po zamrozkach, kiedy w łapy dmucha,
Zdybie przypadkiem brysia jegomości.
Bernardyńskiego karku, sędziowskiegu brzucha;
Sierść na nim błyszczy, gdyby szmelcowana,
Podgardle tłuste, zwisłe do kolana.
„A! witaj, panie kumie! Witaj, panie brychu!
Już od lat kopy o was ni widu, ni słychu.
Wtedyś był mały kondlik; ale kto nie z postem,
Prędko zmienia figurę! Jakże służy zdrowie?”
„Niczego”, brysio odpowie,
I za grzeczność kiwnął chwostem.
„Ojl oj!.. niczego! Widać ze wzrostu i tuszy!
Co to za łeb, mój Boże! choć walić obuchem!
A kark jaki! a brzuch jaki!
Brzuch! niech mnie porwą sobaki,
Jeżeli, uczciwszy uszy,
Wieprza widziałem kiedy z takim brzuchem!”
„Żartuj zdrów, kumie wilku! Lecz, mówiąc bez żartu,
Jeżeli chcesz, możesz sobie równie wypchać boki.”
„A to jak, kiedyś łaskaw?” - „Ot tak: bez odwłoki
Buty i nory oddawszy czartu
I łajdackich po polu wyrzekłszy się świstań,
Idź między ludzi - i na służbę przystań!”
„Lecz w tej służbie co robić?” - wilk znowu zapyta.
„Co robić? - Dziecko jesteś! Służba wyśmienita:
Ot, jedno z drugiem nic a nic!
Dziedzińca pilnować granic,
Przybycie gości szczekaniem głosić,
Na dziada warknąć, żyda potarmosić,
Panom pochlebiać ukłonem,
Sługom wachlować ogonem.
A za toż, bracie, niczego nie braknie:
Od panów, paniątek, dziewek
Okruszyn, kostek, polewek,
Słowem, czego dusza łaknie.”
Pies mówił, a wilk słuchał uchem, gębą, nosem,
Nie stracił słówka; połknął dyskurs cały
I nad smacznej przyszłości medytując losem,
Już obiecane wietrzył specyały.
Wtem patrzy - „A to co?” - „Gdzie?” - „Ot tu, na karku!”
„Ech, błazeństwo!” - „Cóż przecie?” - „Oto widzisz, troszkę
Przyczesano, bo na noc kładą mi obróżkę,
Ażebym lepiej pilnował folwarku!”
„Czy tak? Pięknąś wiadomość schował na ostatku!”
„I cóż, wilku, nie idziesz?” - „Co nie, to nie, bratku!
Lepszy w wolności kąsek ladajaki,
Niźli w niewoli przysmaki.”
Rzekł i drapnąwszy co miał skoku w łapie,
Aż dotąd drapie!

I to drapnięcie zdaje się być dla każdego, kto ceni naszą własną kulturę, tradycję czy polskie umiłowanie wolności, jedyną szansą dla Polski, jeśli nie ma ona spłonąć razem z resztą tej walącej się quasi-państwowej struktury.

                                                                                                                              Adamas