Droga w nieznanym tle
Szyć materiał prawdy wśród przeinaczeń myśli niedecyzyjnych – paradoks pozornej ciągłości. Szukamy prostego widzenia świata na wstędze Möbiusa, gdzie jedna strona to świat chwiejny ze stałymi przekonaniami, a druga to świat stały z dowolnością przekonań. I Ty chcesz być jakiś, aksjomatycznie dla siebie określony, choć i tak z czasem dojdziesz do wniosku, że otoczenie z Twym wnętrzem traci kompatybilność. Na czym oprzesz poszukiwanie sensu? Na rozpaczy czy na ucieczce? Gruntu stopami nie czujesz, neurony badają wszystko i nic. Czym, kim i gdzie Ty jesteś? Ktoś bardzo przebiegły nazwał ten stan wolnością uwalniającą od wolności. I pójdziesz w wyczerpaniu za magicznym słowem, iluzją kłamliwego brzuchomówcy. Wyciągniesz za nim rękę – może i hasła ranią palce, ale zmniejszają lęk spadania w przepaść.
Jak być, będąc w przepaści? Jak zbudować nowe podłoże? Jak rozpleść neurony z labiryntów gonitwy za Minotaurem? To wszystko sprzeczne ze świętymi aksjomatami, gdzie lepsza jest śmierć z wyboru niż śmierć duchowa z doświadczania, bo w pierwszej witasz glebę rozkładem, a w drugiej jest szansa zmartwychwstania ducha. Masz dwie drogi: topisz się w dekadencji chaosu i mnogości bytów albo budujesz cywilizację na stabilnych założeniach.
Nikt za nas świata nie wymyśli, nikt za nas nie wymyśli Polski, nikt za nas relacji nie zbuduje, nikt za nas duchowych przemian nie dokona…
Jesteśmy, by znajdować sens, budować sens innym w osobistej postawie i z tego wznosić katedry.
Krzysztof Szumski